Wszyscy pamiętają oszałamiającą hossę z 2021 roku, kiedy czeki stymulacyjne rządu USA napędzały zarówno konsumpcję, jak i giełdową gorączkę. Teraz jednak świat finansów staje się areną nowych trików: ukryty impuls monetarny przychodzi nie z drukarek Fed, ale z zawrotnych umów handlowych, rekordowych ceł i zręcznej manipulacji rynkiem obligacji.
USA wygrywają gospodarczy „mega-deal” z UE i Azją
- Porozumienia z Unią Europejską, Japonią i Koreą Południową oznaczają napływ kilku bilionów dolarów do amerykańskiej gospodarki.
- UE inwestuje 600 miliardów dolarów na miejscu, kupuje amerykańską energię za 750 miliardów, wydaje setki miliardów na sprzęt wojskowy oraz płaci 15% cło bez negocjacji – każda z tych sum trafia do amerykańskiego budżetu i realnej gospodarki.
- Nawet bez drukowania dolara czy wzrostu długu narodowego rząd USA otrzymuje bezprecedensowe wsparcie fiskalne — zewnętrzne, nieinflacyjne, niemal darmowe.

Luzowanie ilościowe „w przebraniu”: obligacje, cła, płynność
Równolegle do triumfów w polityce handlowej Skarb Państwa prowadzi wykupy obligacji i skraca średni okres zapadalności długu, sztucznie obniżając długoterminowe rentowności. Banki, które mają portfele pełne tych obligacji, zyskują świeżą gotówkę przy minimalnej zmienności.
Efekt? To czysty substytut klasycznego QE, tyle że ukryty w rynkowych operacjach kontrcyklicznych: nie jest to polityka Fed, lecz fiskalna strategia, która daje impuls płynnościowy, podtrzymuje ceny akcji i sprzyja spekulacji na ryzykownych aktywach.

CYNICZNYM OKIEM: Dziś nie trzeba już drukować pieniędzy, żeby napompować rynki – wystarczy genialnie „uzłowić” partnerów handlowych, wziąć ich na cło i wymusić inwestycje. Żaden ekonomiczny podręcznik nie przewidywał takiego „luzowania” – dopasowanego do potrzeb giełdy i budżetu, a wszystko pod płaszczykiem surowego protekcjonizmu i narodowego sukcesu. To nie QE, to polityczna sztuka iluzji dla zaawansowanych.

Napływ kapitału, płynność, niskie stopy – idealny miks dla aktywów ryzykownych
- Napływ zagranicznego kapitału plus podatkowe wpływy z ceł to zastrzyk płynności, który rozgrzewa rynki – bez wywoływania natychmiastowej inflacji.
- Niskie stopy procentowe oraz „ukryte QE” trzymają siłę dolara, powstrzymują wyprzedaż obligacji i zachęcają do ryzykownych inwestycji.
- Dla spekulantów: bańka na akcjach i krypto jest naturalną konsekwencją eksploatacji globalnych przepływów, a nie domowego wyciągania pieniędzy z powietrza.

Finansowa architektura XXI wieku – nowa era zarządzania rynkami
W przeciwieństwie do pandemicznej stymulacji po 2020 roku, obecny model pozwala utrzymać presje inflacyjne pod kontrolą, nawet gdy napływ pieniędzy i płynność eksploduje. Kapitał jest „świeży”, pochodzi zza oceanu lub z ceł, a nie z kolejnych emisji długu.

Jeśli historia czegoś nas uczy, to tego, że ten miks impulsów fiskalnych i finansowych może równie szybko napompować nową bańkę na giełdach i krypto, jak kiedyś drukarki Fed podniosły na nogi Wall Street po recesji.
Ukryte luzowanie ilościowe może nie rzuca się w oczy tłumom komentatorów, ale jest realne, potężne i zmienia reguły gry. Rynki są „na dopingu”, ale tym razem źródło tego dopalacza jest znacznie bardziej wyrafinowane i trudniejsze do wykrycia: globalne porozumienia, cła, fiskalna brawura.

Kto tego nie rozumie, przegapi kolejną hossę. W świecie finansów wygrają ci, którzy nie pytają, czy pieniądze są drukowane, lecz — kto właśnie pompuje system i jakie są tego niespodziewane skutki dla rynku.


