Ukraina otrzyma 2 mld USD od USA. Zełenski chce walczyć 2-3 lata

Utrzymanie wojny kosztuje Kijów 120 miliardów dolarów rocznie

Adrian Kosta
6 min czytania

Waszyngton ogłasza kolejne 2 miliardy dolarów wsparcia militarnego dla Ukrainy. Prezydent Wołodymyr Zełenski przyznaje zaś otwarcie: „potrzebujemy środków, by walczyć jeszcze 2-3 lata.”

Wojna, która miała potrwać kilka miesięcy i zakończyć się w tryumfie, stała się rachunkiem bez końca – politycznym, finansowym i moralnym.

Nowe miliardy, stary problem

Ambasador USA przy NATO, Matthew Whitaker, przekazał w rozmowie z Bloomberg TV, że dodatkowe 2 miliardy dolarów w amerykańskim uzbrojeniu trafią na Ukrainę „w nadchodzących miesiącach.” „System, który stworzyliśmy, nadal się toczy” – stwierdził. To eufemistyczny sposób na powiedzenie, że wojna w praktyce wpisała się w budżet Pentagonu.

Whitaker dodał, że na początku grudnia spotkanie ministrów spraw zagranicznych ma sfinalizować formalności. Ale prawdziwy ciężar finansowy dopiero nadchodzi: 12 do 15 miliardów dolarów rocznie w kolejnym etapie pomocy militarnej, w ramach zakupów amerykańskiej broni dla Kijowa.

To wciąż kropla w militarnym oceanie – Zełenski wyliczył, że utrzymanie wojny kosztuje Kijów 120 miliardów dolarów rocznie, z czego połowa pochodzi z jego własnego, dramatycznie rozciągniętego budżetu. Pozostałe 60 miliardów musi dopływać z Zachodu, jeśli Ukraina ma „utrzymać front.”

Trump trzyma karty. Europejski parasol, który przecieka

Whitaker, lojalny wobec prezydenta Donalda Trumpa, nie ukrywał, że decyzje o pomocy są elementem większej gry. „Prezydent Trump trzyma wszystkie karty. To tylko jedna z nich.

Zaznaczył przy tym, że Stany mogą „jeszcze bardziej” podnieść presję sankcyjną na Rosję. Ostatnie uderzenie to restrykcje wobec dwóch największych rosyjskich koncernów naftowych – sygnał, że Waszyngton nadal prowadzi wojnę finansową równolegle z tą zbrojną.

W wywiadzie dla Fox News Whitaker dodał, że Rosja jest słaba „jak papierowy tygrys.” To zdanie brzmiało jak cytat z politycznego thrillera: odważne, lecz ryzykowne. Bo papier może być cienki, ale potrafi ciąć.

Zełenski z kolei, w rozmowie z agencją AFP, po raz pierwszy otwarcie mówi o planowanej długości wojny: 2–3 lata. To nie optymizm, to strategia przetrwania.

„Nie będziemy walczyć przez dekady, ale przez kilka lat potrzebujemy stabilnego wsparcia finansowego” – wyznał.

Plan ten zakłada, że Unia Europejska sfinansuje znaczną część kosztów wojny przy użyciu zamrożonych rosyjskich aktywów. Pomysł budzi entuzjazm w Brukseli i zrozumiałą wściekłość w Moskwie.

Ukraina liczy, że środki te będzie można elastycznie alokować:
– jeśli wojna się skończy – trafią na odbudowę,
– jeśli potrwa – na broń.
„Nie mamy innego wyboru” – dodał Zełenski. 

CYNICZNYM OKIEM: W obecnym kształcie konflikt ukraiński przypomina mechanizm perpetuum mobile finansowanego przez demokracje Zachodu. Miliony pocisków, tysiące dronów, miliardy dolarów – każdy strzał generuje zysk dla koncernu zbrojeniowego i kolejną pożyczkę z banku centralnego. Wojna nie jest już klęską, lecz gospodarką.

Z Ukrainy zrobiono podwykonawcę zachodniego przemysłu militarno-politycznego. W zamian za bohaterską walkę dostaje kredyt, którego nigdy nie spłaci, bo za jego granicami trwa wojna, a w środku – recesja.

Amerykanie dostarczają systemy HIMARS, Abramsy, F-16 i rakiety Hellfire, które równie dobrze mogłyby wracać na wybory w reklamach o patriotyzmie. Europa płaci w inflacji, USA – w obligacjach, Ukraina – w ludziach.

2–3 lata: kalkulacja lub desperacja

Zełenski, który jeszcze na początku wojny mówił o „miesiącach,” dziś mówi o „latach.” To narracyjna metamorfoza z prezydenta-wojownika w księgowego.

Kiedyś mówił językiem emocji: „Zwyciężymy.” Dziś – językiem Excela: „Potrzebujemy jeszcze 60 miliardów.”

Ta brutalna szczerość może oznaczać jedno z dwóch:
– że Kijów pogodził się z długim konfliktem,
– lub że wojna weszła w fazę stagnacji i trzeba kupić czas.

Zachód „kupuje” go coraz drożej.

Amerykańska cierpliwość i chińska cisza

Trump chce utrzymać poparcie dla „sprawy ukraińskiej,” ale pod warunkiem, że to Ameryka będzie dyktować tempo i skalę pomocy. To odwrócenie logiki sprzed lat: prezydent USA już nie pyta Europy o zgodę – on sprzedaje im gotowy rachunek.

W tle pozostaje jedno pytanie, na które nikt głośno nie odpowiada:
czy Zachód naprawdę wierzy w zwycięstwo Ukrainy, czy tylko w to, że Rosja nie może wygrać?

CYNICZNYM OKIEM: 2 miliardy teraz, 15 miliardów w przyszłym roku, 60 miliardów z UE… To wygląda jak abonament na przetrwanie. Demokracje płacą co miesiąc, by wojna trwała – ale nie eksplodowała.
Z tej perspektywy Ukraina nie ma już jednego frontu – ma rynek abonentów: Pentagon, Brukselę i Bank Światowy.

Każdy dokłada swoją cząstkę, by zachować złudzenie solidarności i imperatyw moralny, który zaczyna się od „wolności” a kończy na bilionie w budżecie obronnym.

Z perspektywy Waszyngtonu wszystko jest idealnie skalibrowane: Rosja jest „papierowym tygrysem,” Europa nadal kupuje amerykański gaz i broń, a dla opinii publicznej – Zełenski pozostaje heroiczny, niech tylko nie za bardzo zwycięski.

Jedynym pewnikiem tej wojny jest to, że nikt jej teraz nie chce zakończyć. Zbyt wielu na niej zarabia, zbyt wielu usprawiedliwia nią swoje decyzje, a zbyt niewielu liczy, ile naprawdę kosztuje.

Wojna weszła w etap automatycznego przedłużania – dokładnie tak, jak kredyt, którego jeszcze parę miesięcy temu nie dało się przedłużyć, ale dziś nikt nie ma odwagi go zamknąć.

A kiedy Zełenski mówi, że „potrzebuje jeszcze 2–3 lata,” naprawdę znaczy:
„Potrzebuję, by świat nie zapomniał.”

Opisz, co się wydarzyło, dorzuć, co trzeba (dokumenty, screeny, memy – tutaj nie oceniamy), i wyślij na redakcja@cynicy.pl.
Nie obiecujemy, że wszystko rzuci nas na kolana, ale jeśli Twój mail wywoła u nas chociaż jeden cyniczny uśmiech, jest nieźle.

TAGI:
KOMENTARZE

KOMENTARZE

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *