Po miesiącach intensywnych negocjacji, w końcu Unia Europejska i Stany Zjednoczone opublikowały wspólne oświadczenie dotyczące handlu, które ma zmniejszyć dotychczasową niepewność rynkową. Najważniejszym punktem jest ustalenie 15-procentowej taryfy celnej, która obejmie europejskie produkty farmaceutyczne i półprzewodniki i wejdzie w życie już 1 września 2025 roku. To wyraźny wzrost z dotychczasowych 0% i próba uregulowania sporów taryfowych, które od dłuższego czasu niepokoiły przedsiębiorców i rynki.
CYNICZNYM OKIEM: UE, od dawna reklamująca się jako europejska twarz multilateralizmu i niezależności, właśnie podpisała się pod decyzją, która jasno przypomina – w globalnym świecie gospodarczym bez zgody USA niewiele można zdziałać. „Partnerstwo” w tym wydaniu to często jednokierunkowa ulica.
Motoryzacja czeka – taryfy „w tle”, czyli gra na zwłokę. Subtelny sojusz
Choć taryfy na farmaceutyki i półprzewodniki ruszają już za kilka dni, branża motoryzacyjna musi uzbroić się w cierpliwość. Ustalenia przewidują, że USA obniżą taryfy na europejskie samochody dopiero po tym, jak UE formalnie wprowadzi redukcję taryf na amerykańskie produkty przemysłowe oraz artykuły rolno-spożywcze.
W grze pozostają jeszcze kwestie „homarów” – uprzywilejowane porozumienie, które wygasło 31 lipca 2025 i wymaga przedłużenia. Do czasu dopięcia formalności motoryzacja pozostaje polem napięć i klinczu.
Oświadczenie pozostawia furtkę do wprowadzenia limitów eksportu stali i aluminium, co jest ewidentnym ruchem obronnym wobec chińskiej nadpodaży. Waszyngton i Bruksela zgodnie deklarują gotowość do koordynacji działań ograniczających chińskie wpływy, co można uznać za kolejny etap globalnego wyścigu pomiędzy mocarstwami.
CYNICZNYM OKIEM: Zamiast otwartej wojny handlowej, mamy „przykrytą strategię” – gdzie zdrowy protekcjonizm staje się narzędziem politycznej dominacji, a konflikt z Chinami przeradza się w jawne starcie geopolityczne maskowane dbałością o „chronione łańcuchy dostaw”.
Europa kontra własny rynek – produkcja rośnie, ale eksport słabnie
Sierpniowe dane pokazują zaskakujący wzrost sektora produkcyjnego w Europie, który obronił się przed negatywami taryf i niepewności handlowej. Jednak ten wzrost opiera się na zamówieniach krajowych, podczas gdy eksport załamał się – nowe zamówienia eksportowe spadają od 14 miesięcy.
Analitycy wskazują, że wcześniejsze przyspieszenie w eksporcie mogło być efektem przesunięć i przyspieszenia zakupów przed nałożeniem taryf Trumpa, co teraz się wyczerpuje.
Na kontynencie europejskim dynamika jest równie napięta. Bundesbank raportuje znaczący wzrost płac w Niemczech, co przekłada się na presję inflacyjną w strefie euro.
Christine Lagarde, prezes Europejskiego Banku Centralnego, stoi wobec konieczności zaostrzenia polityki monetarnej lub przynajmniej zaniechania dalszych luzowań – sprzyjając konsolidacji i stabilizacji na rynkach, ale jednocześnie ryzykując hamowanie wzrostu gospodarczego.
Liczne znaki na niebie wskazują na okres dużej niepewności i możliwych przepływów kapitału oraz tureckich zwrotów na rynkach.
W najbliższych tygodniach branże najbardziej narażone na taryfy, jak półprzewodniki czy motoryzacja, będą przeżywać kluczowe momenty prawdy, a decyzje banków centralnych mogą podważyć lub podtrzymać sentymenty inwestorów.
Unia Europejska na politycznym rozdrożu: dołącza do amerykańskiego obozu, ryzykuje spory polityczne z Chinami i własnymi przedsiębiorcami, a świat wstrzymuje oddech czekając na kolejne ruchy największych graczy globalnej układanki.


