W najnowszym akcie globalnego spektaklu handlowego, prezydent Trump ogłasza osiągnięcie „ramowej umowy” z Chinami. W rzeczywistości – zamiast spektakularnego pojednania – światu pokazano tylko pudrowaną wersję wieloetapowych negocjacji i odroczeń.
Podczas azjatyckiej trasy Trump rozdaje nie tylko uściski dłoni, ale także groźby 100% ceł jako karty przetargowej. Trump grozi – i natychmiast deeskaluje, osiągając formułkę „ramowego porozumienia”, która ma zapobiec kolejnej, kosztownej wojnie gospodarczej.
Kulisy szczytu ASEAN – groźby, deale… i cisza wokół surowców rzadkich
Pierwszy dzień szczytu ASEAN to typowy festiwal podpisów: pokój między Tajlandią, a Kambodżą, umowy z Malezją, Kambodżą i Tajlandią. Cicho nad krytycznymi minerałami – memorandum z Malezją i Tajlandią jest tylko zapowiedzią dalszych negocjacji, a przełomowa umowa z Chinami na dostawy surowców rzadkich została… odroczona. W praktyce – wszystko opóźnione do nieokreślonej przyszłości.
Za kulisami pojawiają się technicy, tacy jak Scott Bessent i Jamieson Greer, którzy z chińskimi negocjatorami dogadują się na poziomie „warunkowego konsensusu”. Możliwość wprowadzenia 100% ceł zostaje zawieszona – Trump i Xi mają oficjalnie dopiąć całość w przyszłym tygodniu. Pekin sygnalizuje gotowość do zakupów soi i współpracy przy walce z fentanylem – wszystko to brzmi bardzo znajomo z wcześniejszych edycji tego baletu.
Autor poleca: Chiny: kara śmierci dla dilerów opioidowych. Trump ogłasza przełom
CYNICZNYM OKIEM: Trump po raz kolejny uprawia dyplomację siły – groźby, teatr deeskalacji i tanie zwycięstwo na pokaz. Rynki szybują, Bitcoin i Ethereum skaczą, politycy świętują, a realne ustępstwa są nieustannie odkładane w czasie pod płaszczykiem „konstruktywnych rozmów”. Surowce rzadkie? Obiecane – nigdy nie dostarczone. Strony cieszą się z teatralnej zgody, podczas gdy fundamenty konfliktu – cła i kontrole eksportu – czekają na powrót napięć, gdy zgaśnie światło konferencyjne.
Administracja Waszyngtonu zyskuje na czasie, Pekin zachowuje twarz, a świat dostaje jeszcze jeden odcinek serialu „Porozumienie na niby” – i wszyscy przypatrują się temu z zachwytem, zadając sobie w duchu pytanie: kto naprawdę rozdaje karty?


