Sprzedaż złota przez banki? To jak odłożyć gaśnicę podczas pożaru

Światowy system pieniężny traci wiarygodność, a pieniądz papierowy stał się długiem

Jarosław Szeląg
5 min czytania

W świecie pełnym finansowych iluzji, chwilowych baniek i zmiennych indeksów giełdowych istnieje jeden pewnik, który nie wymaga reklamy: złoto. Choć niektórzy analitycy (zazwyczaj z wygodnych biur londyńskich i nowojorskich gazet finansowych) nawołują do „realizacji zysków” i „dywersyfikacji z tego jednego surowca”, rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej – banki centralne kupują złoto najszybciej od pół wieku.

Złoto to nie inwestycja – to ubezpieczenie systemu. Polska jako przykład

Złoto nie wypłaca dywidend, nie generuje odsetek i nie ma swojego „CEO”. Ale to właśnie jego bezużyteczność czyni je bezcennym. Jak przypominają ekonomiści z Bank of America, złoto nie jest aktywem inwestycyjnym, lecz aktywem rezerwowym najwyższej jakości – to zabezpieczenie, nie spekulacja. W obliczu niestabilności geopolitycznej i rosnącego zadłużenia rządów banki centralne traktują złoto jako jedyną walutę bez ryzyka kredytowego.

Według najnowszych danych Narodowego Banku Polskiego, nasz kraj ma już ponad 520 ton złota, co stanowi około 25% wartości rezerw dewizowych. Dla porównania, jeszcze w 2018 roku Polska miała zaledwie 100 ton tego kruszcu. Dziś, dzięki sukcesywnym zakupom, wyprzedzamy nawet Europejski Bank Centralny, a sam prezes NBP, Adam Glapiński, ogłosił plan dalszego zwiększenia udziału złota w rezerwach do 30%.

złoto (2)
30% rezerw w złocie gwarantuje najwyższą wydajność

Nie jesteśmy w tym odosobnieni. Dane Światowej Rady Złota pokazują, że 95% banków centralnych planuje dalsze zwiększanie rezerw złota w najbliższych latach. Z kolei 75% z nich zamierza zmniejszać ekspozycję na amerykańskiego dolara – co stanowi dowód, że świat powoli, lecz konsekwentnie, kieruje się w stronę postdolarowej rzeczywistości.

„Sprzedajmy złoto” — absurd w czasach niestabilności

Financial Times i kilku analityków rynkowych twierdziło niedawno, że złoto jest „przewartościowane” i niepotrzebne w rezerwach banków centralnych. Pytanie tylko – na co mieliby je zamienić? Na „bezpieczne” aktywa oparte na dolarze, walucie, której wartość systematycznie maleje? A może na obligacje Stanów Zjednoczonych, których realna rentowność wciąż jest niższa niż inflacja?

Złoto od 2018 roku zyskało ponad 115%, a jego cena w 2025 roku przekroczyła 4200 dolarów za uncję. Nie dlatego, że banki centralne chcą na nim zarobić, ale dlatego, że światowy system pieniężny traci wiarygodność.

Sprzedaż złota w obecnych warunkach byłaby niczym sprzedaż polisy ubezpieczeniowej, gdy po drugiej stronie płonie dom sąsiada. Złoto to systemowa prewencja – nie narzędzie zysku.

Pieniądz papierowy stał się w istocie długiem. Każdy dolar, euro czy jen istnieje tylko dlatego, że ktoś inny zaciągnął zobowiązanie. Złoto jest jedynym aktywem, które stoi poza tym systemem – nie wymaga zaufania, nie można go „wydrukować”, nie zależy od decyzji centralnego bankiera.

Nieprzypadkowo kilka lat temu Międzynarodowy Komitet Standardów Bankowych (BIS) przeklasyfikował złoto z aktywa Tier‑3 na Tier‑1, zrównując je z walutami rezerwowymi. To nie gest – to przyznanie, że złoto wraca do roli fundamentu światowego systemu finansowego.

CYNICZNYM OKIEM: Słysząc, jak redaktorzy Financial Times i analitycy z Wall Street nawołują do sprzedaży złota, można odnieść wrażenie, że to nie banki centralne, lecz oni sami są w szachu. Bo gdy złoto rośnie, nagie imperium dolara traci majestat, a pieniądz z drukarki wygląda jak tania kopia suwerenności.

Kiedy zachodnie elity nawołują: „sprzedajcie złoto!”, to tak, jakby strażak mówił: „odłóżmy wąż, pożar zaraz sam zgaśnie.”

Trend nie do zatrzymania

Globalna dedolaryzacja, wojna gospodarcza USA–Chiny, napięcia na Bliskim Wschodzie i erozja zaufania do instytucji finansowych Zachodu napędzają renesans złota. Świat wraca do realnych wartości, którego fundamentem nie są obietnice polityków, lecz twardy kruszec w bankowym sejfie.

Wbrew opiniom „ekspertów”, banki centralne nie tylko nie sprzedadzą złota, lecz będą kupować więcej. Jak mówi prezes NBP Adam Glapiński:

„Złoto nie jest symbolem – jest gwarancją suwerenności finansowej.”

Mówią, że złoto nie przynosi zysku. Ale gdy wszystko wokół traci wartość, brak straty jest najlepszym zyskiem.
Banki centralne wiedzą to od stuleci: papier płonie, kruszec trwa. Złoto pozostaje ostatnim bastionem autentycznego pieniądza – tym, czego nie da się wyemitować dekretami, ani wykreślić z bilansu.

I dlatego, dopóki świat stoi w ogniu, żaden bank centralny nie będzie sprzedawał złota.
To nie inwestycja. To instynkt przetrwania.

Opisz, co się wydarzyło, dorzuć, co trzeba (dokumenty, screeny, memy – tutaj nie oceniamy), i wyślij na redakcja@cynicy.pl.
Nie obiecujemy, że wszystko rzuci nas na kolana, ale jeśli Twój mail wywoła u nas chociaż jeden cyniczny uśmiech, jest nieźle.

TAGI:
KOMENTARZE

KOMENTARZE

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *