Nagłówek sam mówi za siebie: złoto osiągnęło dziś historyczne maksimum na poziomie 3595 dolarów za uncję. To zjawisko, które elektryzuje zarówno inwestorów detalicznych, jak i instytucjonalnych, jest jednak pełne niuansów i ukrytych znaków, które warto przeanalizować z precyzją. Jednocześnie srebro nie pozostaje dłużne wspinając się na najwyższe poziomy od 2011 roku. Czy to początek wielkiej hossy metali?
Złoto na historycznym szczycie – zmienia się centrum światowych inwestycji
Po pierwsze, całkowicie niespodziewanie nowy szczyt został ustanowiony na rynku w Azji – dokładnie o 02:48 czasu londyńskiego.

To zaskakujące, gdyż Londyn tradycyjnie pełni rolę epicentrum rozliczeń i odkrywania cen złota, będąc globalnym punktem odniesienia zarówno pod względem płynności, jak i standardów rynkowych. Zwyczajowo właśnie podczas handlu londyńskiego (8:00–16:30 czasu lokalnego) ma miejsce największa aktywność i wyznaczane są kluczowe poziomy cen.

Czy ten nowy rekord, ustanowiony poza główną sesją londyńską, oznacza przesunięcie centrum ciężkości globalnego rynku złota? Na pewno wciąż to tam odbywają się rozrachunki i składowanie metalu, ale dynamika handlu się zmienia…
CYNICZNYM OKIEM: To tak, jakby Wielki Jarmark w Londynie nadal był oficjalną lokalizacją targu, ale prawdziwe transakcje coraz częściej za kulisami odbywają się w innych miastach. Pytanie, czy to precedens czy anomalia?
Srebro: cicha siostra ciągnąca złoto za sobą
Drugi ciekawy aspekt to relacja złota i srebra – dwóch metali szlachetnych od wieków powiązanych, lecz w tym rajdzie trochę rozdwojonych.
Zwykle srebro podąża za złotem, potwierdzając i wzmacniając ruchy cenowe. Tymczasem podczas wzrostów od początku 2023 roku srebro było „niechętne”, nie przełamywało kluczowych oporów, co hamowało i tempo wzrostu złota.
Wczoraj jednak srebro przebiło barierę 40 dolarów za uncję – najwyższą od 14 lat – co miało niemal symboliczny wymiar „wywołania” złota do dalszej gry.

CYNICZNYM OKIEM: To jak dwie starsze panny na parkiecie – czasem nie mogą znaleźć wspólnego rytmu, ale gdy jedna zaczyna krok, druga rusza zaraz za nią. Srebro mówi złotu: „pojedźmy na pełnej petardzie”.
Relacja cenowa złota i srebra oraz geograficzne centrum handlu ukazują subtelne przesunięcia równowagi i zmieniające się dynamiki globalnego rynku metali szlachetnych.
Po pierwsze, ruchy cenowe mają znaczenie – pokazują przesuwający się balans sił na arenie światowej. Po drugie, z całym szacunkiem dla złota jako „sumy wszystkich lęków” rynku – być może jest to także sygnał nadchodzącej zmiany warty.

Czy jednak ta nowa era się rozpoczyna? Jeszcze za wcześnie, by ryzykować takie stwierdzenia, ale wskazówki są mocne.
Rajd bez spektakularnego boomu – niska partycypacja Zachodu, siła Azji
Co wyjątkowe w tym rajdzie złota, to fakt, że dokonał się on przy bardzo niskim udziale zachodnich inwestorów, zarówno detalicznych, jak i instytucjonalnych, tworząc tzw. „cichy rajd”.
Tymczasem inwestorzy azjatyccy wykazują znacząco inną perspektywę i podchodzą do złota z dużą determinacją i przekonaniem – to oni kształtują dynamikę obecnej fali.
CYNICZNYM OKIEM: Gdy Zachód stoi z boku, Azja przejmuje pałeczkę – to nie tylko zmiana geograficzna, ale też kontrola nad globalnym aktywem, które od wieków jest ich symbolem bogactwa i bezpieczeństwa.
W drugiej połowie 2025 roku złotem rządzi globalna gra o władzę i kapitał – grana z podziałem na różne strefy czasowe, różne kultury i różne cele inwestycyjne. Ten najwyższy w historii rekord to tylko wierzchołek sceny, na której wschodni i zachodni gracze oceniają, kto przejmie inicjatywę w następnej dekadzie.
Warto uważnie obserwować jak zachowanie srebra, aktywność azjatyckich inwestorów i siła „rynków poza Londynem” będą kształtować ich wspólną przyszłość.


