Na rynkach finansowych od wielu miesięcy trwa cisza wokół złota, a kurs metalu szlachetnego tkwi w dość „nudnym” bocznym trendzie. Jednak – zgodnie z żelazną logiką inwestycyjnej przewrotności – to, co dziś wydaje się pasmem stagnacji, może jutro przerodzić się w najbardziej spektakularny rajd.
Techniczne przesłanki. Zmienność niska, okazja coraz większa
Niektórzy analitycy podpowiadają: ostatnie zejście do 100-dniowej średniej kroczącej historycznie bywało okazją dla byków. Poprzednio, gdy kurs złota odbił się od tej średniej, mieliśmy do czynienia z dynamicznym wzrostem. Czy tym razem historia się powtórzy? W świecie, gdzie inwestorzy codziennie poszukują przewidywalnych schematów, takie sygnały bywają samospełniającą się przepowiednią.

Ciekawszy od zwykłej technicznej analizy jest fakt, że zmienność opcji na złoto staje się coraz tańsza. Dla graczy lubiących ryzyko, to sygnał prawdziwej okazji: niewielkim kosztem można zbudować pozycję na potencjalnie silny ruch cenowy. Mało kto pamięta, że złoto ma charakterystyczny „skew na zmienność” – gdy cena rośnie, zmienność zwykle eksploduje, a wyceny opcji szybują. Wtedy możliwości zysków rosną wykładniczo, a straty opcyjnego sprzedawcy potrafią zaskoczyć swoją skalą.

Złoto kocha strach – a tego nie brakuje
W świecie finansów strach jest najwierniejszym przyjacielem złota. Ostatnie dni przyniosły wybuch napięcia w sektorze technologicznym i eskalację lęku inwestorów, zwłaszcza tych przeinwestowanych w Nasdaq i nowe technologie. To doskonała pożywka dla złota, które lubi takie momenty przesileń. Siła rajdu złota w okresach paniki rynkowej jest legendarna, a historia łączy się tu z bieżącą rzeczywistością.
Przy wszystkich zachwytach nad złotem nie sposób nie zauważyć: metal ten od miesięcy zostaje w tyle za srebrem, które notuje znacznie lepsze trzy- czy sześciomiesięczne wyniki procentowe. Rynek fizyczny i spekulacyjny srebra przyciągnął hordy krótkoterminowych graczy. Ale historia pokazuje, że korekta dystansu na korzyść złota przychodzi szybko i z zaskoczenia – często z hukiem.

Patrząc na netto pozycje niekomercyjne w złocie, łatwo dostrzec: rynek nie jest „nabrany pod korek”. Ilość otwartych długich pozycji jest daleka od historycznych szczytów, a to oznacza, że w razie chwili euforii jest wiele miejsca na nowe zakupy, które mogą napędzić kolejną wspinaczkę cen.

Związek z dolarem – relacja wciąż nie do złamania
Nie można pominąć zjawiska historycznie trwałego: relacja złota do indeksu dolara (DXY) pozostaje silna. Dolar zyskuje – złoto często tanieje. Gdy dolar zaczyna słabnąć, złoto automatycznie dostaje potężny wiatr w żagle. Obecnie inwestorzy z coraz większym zainteresowaniem patrzą za ocean na ruchy polityczne, decyzje Fed, napięcia geopolityczne – bo właśnie one mogą odwrócić trend dolara i nieoczekiwanie napędzić złoto.

Ciekawą inspiracją są spółki wydobywające złoto (GDX), których kursy nierzadko wyprzedzają dynamiczne ruchy na rynku samego kruszcu. Jeśli więc momentum górników utrzyma się przez kolejne tygodnie, może to być zwiastunem siły, która niedługo przeleje się na złoto fizyczne i kontrakty futures.

CYNICZNYM OKIEM: Wszyscy kochają złoto… dopóki nie trzeba go kupić wtedy, gdy jest nudne, tanie i wydaje się, że już nigdy nie wzrośnie. Prawdziwa okazja zawsze przychodzi wtedy, gdy tłum się nudzi, a finałowe przyspieszenie zawsze łapie większość z opuszczonymi spodniami. Na rynku złota jeszcze nie słychać okrzyków FOMO. Czy to już ten czas?

Złoto – wieczny barometr strachu i wyobraźni inwestorów, być może właśnie szykuje się do kolejnego spektakularnego wystrzału. Tania zmienność, lęk w powietrzu i brak przeładowanych pozycji to mieszanka, która nie raz okazała się początkiem złotego rajdu. Pytanie tylko, kto tym razem odważy się ruszyć pierwszy…


