Polska doi obywateli – raj dla wybranych, piekło dla reszty

Jak system polityczny drenuje Polaków na rzecz uprzywilejowanych grup?

Adrian Kosta
8 min czytania

Czy Polska jest państwem opiekuńczym, troszczącym się o swoich obywateli, czy raczej pomysłowo skonstruowaną maszynką do drenowania kieszeni przeciętnych ludzi, aby finansować ekstrawaganckie przywileje wybranych grup? Odpowiedź daje Wojciech Dzierwa w swoim materiale na kanale Bez Cenzury, który bez owijania w bawełnę wylicza mechanizmy rozdawnictwa, przywilejów i kreatywnej księgowości rządów. A obraz, jaki wyłania się z tej mapy finansowej Polski, jest jednocześnie groteskowy i przygnębiający.

Ukraiński dług – rachunek dla polskiego podatnika

„W zeszłym roku polscy podatnicy – często nawet o tym nie wiedząc – spłacili ponad 100 milionów złotych odsetek od ukraińskiego długu. Zgodnie z umową zawartą przez rząd Mateusza Morawieckiego. Podobne płatności są już zaplanowane do końca 2027 roku.”

Na wsparcie Ukrainy Polska przeznaczyła niemal 5% swojego PKB – procentowo więcej niż jakikolwiek inny kraj na świecie. To setki czołgów, miliardy w sprzęcie wojskowym, pomoc humanitarna, utrzymanie uchodźców. A do tego – koszt, o którym mówi się najrzadziej: przejęcie na siebie spłacania odsetek od pożyczki, którą Ukraina dostała w Unii Europejskiej.

Były premier Leszek Miller określił to jako „podwójny skandal”. Dlaczego? Ponieważ państwo, które tłumaczy brak pieniędzy na szpitale, szkolnictwo czy infrastrukturę, jednocześnie cichaczem zobowiązuje przyszłe pokolenia do finansowania cudzych długów. Symboliczny rachunek, który mówi wiele o priorytetach rządzących.

KRUS – święta krowa polskiej polityki

„W 2023 roku wydatki budżetu na KRUS wyniosły 20 miliardów złotych, z czego aż 19,5 miliarda to dotacja państwa.”

Rolnicy wpłacają składki w wysokości kilkuset złotych kwartalnie – kompletnie oderwane od realnych dochodów z gospodarstwa i biznesów pobocznych. Świadczenia? Prawie takie same jak z ZUS. Tyle że system rolniczy opiera się niemal w całości na zastrzykach gotówki z budżetu.

Efekt? Składki nie starczają nawet dla ułamka świadczeń. Mimo że średnia emerytura rolnicza (ok. 2150 zł) nie powala wysokością, to relacja tego, co wpłacane, do tego, co wypłacane, tworzy obraz żywej dotacji, a nie systemu ubezpieczeniowego.

Dodajmy, że kilkadziesiąt tysięcy osób jest równocześnie w KRUS i prowadzi działalność gospodarczą – płacąc minimalne składki zamiast realnych, jakie obciążają zwykłych przedsiębiorców. I choć od lat mówi się o reformie KRUS, politycy traktują tę instytucję jak bombę z zapalnikiem: boją się jej ruszyć, wiedząc, że każda próba oznacza gniew kluczowego wiejskiego elektoratu.

Mundurowi – emeryci w sile wieku

„Statystyczny nowy emeryt mundurowy to mężczyzna w wieku 47 lat. Średnia emerytura: ponad 5,5 tysiąca złotych. To o 60% więcej niż świadczenie z ZUS.”

Żołnierze, policjanci, strażacy – w imię służby państwu uzyskali system emerytalny, o jakim reszta społeczeństwa może tylko pomarzyć. Emerytury nawet 75% ostatniej pensji po 30 latach służby, możliwość dorabiania bez większych ograniczeń i świadczenia, których wartość rośnie jak na drożdżach.

Łączny koszt? Już około 14 miliardów złotych rocznie. I choć politycy próbują od czasu do czasu wydłużyć minimalny okres służby, to system pozostaje nienaruszalny. Bo kto chciałby ryzykować buntem policji lub wojska w roku wyborczym?

Sędziowie w „stanie spoczynku”

„Wynagrodzenie sędziego w stanie spoczynku to 75% pensji czynnego sędziego, wypłacane dożywotnio.”

Proste równanie: jeśli sędzia Sądu Najwyższego zarabia ponad 20 tys. zł brutto, to w stanie spoczynku dalej pobiera ponad 15 tys. zł miesięcznie – dożywotnio. To nie „emerytura” – to luksusowa gwarancja utrzymania standardu życia.

Obrońcy tego systemu powiedzą: to gwarancja niezależności władzy sądowniczej. Krytycy – że to kasta nietykalnych. Faktem jest jednak jedno: wszystkie te pieniądze finansuje podatnik, który często sam toczy sądowy bój… przeciwko tej samej machinie.

Górnicy – święte prawo do przywilejów

Najwyższe emerytury? Nie sędziowie, nie politycy, ale górnicy.

„Średnia górnicza emerytura to już prawie 7 tysięcy złotych. Dwa razy więcej niż średnia emerytura w Polsce. Warunek? 25 lat pracy, w tym 5 pod ziemią – i można odejść już w wieku 50 lat.”

183 tysiące takich świadczeń wypłaca dziś ZUS. Koszty? Gigantyczne. A dodatkowo przez lata górnicy otrzymywali darmowy węgiel, barbórkowe, wysokie odprawy. Każdy rząd, który próbował te przywileje ograniczyć, dostawał w twarz falą strajków i zamrażania kopalni.

Politycy – sztuka dbania o własne kieszenie

Wszystko, co powyżej, bladnie przy wynalazczości klasy politycznej.

„W 2021 roku posłowie i ministrowie przyznali sobie podwyżki nawet o 60%. Dziś poseł z dietą zarabia 16 tys. zł miesięcznie, premier lub marszałek – 20 tys. zł i więcej.”

Do tego odprawy – nawet 38 tys. zł dla odchodzącego parlamentarzysty. Darmowe mieszkania, nielimitowane przejazdy, służbowe auta warte pół miliona, biura finansowane przez podatników. I specjalne emerytury dla prezydentów – dożywotnia pensja, ochrona, kierowca, biuro.

A poza parlamentem? Ciepłe posadki w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa. Każdy przegrany polityk, zamiast martwić się o jutro, po prostu wygrywa finansowo.

Kreatywna księgowość i „równoległy budżet”

„Zadłużenie w funduszach pozarządowych BGK wzrosło z 55 miliardów zł w 2019 r. do 465 miliardów pod koniec 2024 roku.”

To największa finansowa sztuczka dekady. Specjalne fundusze – COVID-owy, zbrojeniowy, solidarnościowy – pozwalają rządowi rozdawać miliardy bez przechodzenia przez rygory ustawy budżetowej. Oficjalne limity długu są więc pozorne. Realne zadłużenie? Bomba z opóźnionym zapłonem, która prędzej czy później wybuchnie podatnikom w twarz.

A zwykły obywatel?

„Minimalna emerytura w 2025 roku to 1878 zł brutto, czyli około 1700 zł na rękę. Ponad połowa Polaków dostaje mniej niż 2000 zł miesięcznie.”

Lekarze? Brakuje. Szpitale? Toną w długach. Kolejki do specjalistów? Kilka miesięcy. Publiczne szkoły? Wymagają korepetycji za prywatne pieniądze. Lokalne drogi? Dziura na dziurze.

Polacy płacą jedne z najwyższych podatków i składek w Europie w relacji do dochodów, a w zamian dostają system, w którym – aby leczyć się, uczyć dzieci, żyć w przyzwoitych warunkach – muszą jeszcze raz płacić prywatnie.

Diagnoza – system kupowania głosów

To nie przypadek. To metoda.

„Polski system polityczno-finansowy od lat funkcjonuje w schemacie kupowania poparcia za publiczne pieniądze. Rolnicy, emeryci, mundurowi, górnicy – każda grupa dostaje swoją porcję przywilejów. Zwykły Kowalski płaci rachunek.”

Wojciech Dzierwa z kanału Bez Cenzury podsumowuje: politycy nie patrzą dalej niż do najbliższych wyborów. Nie liczy się przyszłość kraju, ale bieżące głosy. System więc nie zmieni się sam z siebie – bo wszystkim tym, którzy mają władzę, jest w nim po prostu wygodnie.

Polska jest rajem – ale nie dla ciebie. Dla polityka, dla sędziego, dla mundurowego na wcześniejszej emeryturze, dla górnika, dla biznesmena z gospodarstwem „na papierze”. Ty, zwykły podatniku, sponsorujesz tę ucztę.

Twoje podatki budują ich bezpieczeństwo, ich przywileje, ich luksusowe samochody i ich odprawy. A kiedy pytasz, dlaczego nie ma pieniędzy na lekarza, słyszysz: „Budżet jest napięty, musimy oszczędzać.”

Ale oszczędzać – zawsze masz ty.

Artykuł powstał w oparciu o materiał Wojciecha Dzierwy z kanału Bez Cenzury. To nie jest jedynie krytyka – to rentgen systemu, w którym żyjemy. Systemu, który udaje solidarność, a w rzeczywistości jest perfekcyjnym urządzeniem do kupowania lojalności wybranych za pieniądze wszystkich.

Opisz, co się wydarzyło, dorzuć, co trzeba (dokumenty, screeny, memy – tutaj nie oceniamy), i wyślij na redakcja@cynicy.pl.
Nie obiecujemy, że wszystko rzuci nas na kolana, ale jeśli Twój mail wywoła u nas chociaż jeden cyniczny uśmiech, jest nieźle.

TAGI:
KOMENTARZE

KOMENTARZE

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *