Permakultura, choć dla wielu może brzmieć jak ezoteryczna moda czy „hipsteriada”, jest przede wszystkim systemem rolniczym, który potrafi zmienić życie, a nawet uratować przed ruiną. Witold Wysmulek – twórca Permakultury Wierzbiny 7 – dzieli się swoją niesamowitą drogą, która zaprowadziła go od marzeń o karierze naukowca i szkoleniowca inwestorów, poprzez życiowe tragedie, do odnalezienia sensu i stabilności na łonie natury.
Życie na rozdrożu – od garnituru do uprawy ziemi
„Praca nad ziemią jest czymś absolutnie podstawowym. Ziemia jest wszystkim.” – mówi Witold, który 10 lat temu był na studiach doktoranckich z psychologii ekonomicznej na Uniwersytecie Warszawskim i marzył o karierze szkoleniowca inwestorów giełdowych.
Ale życie brutalnie zweryfikowało plany: choroby rodziców, straty, brak stabilizacji pracy, rozpad związku. Został mu jedynie odziedziczony teren i permakultura.
„Zamiast ciężko pracować w garniturze po to, by mieć dwa tygodnie urlopu i spędzać go na łonie natury, mogę teraz pracować blisko natury i przy tym odpoczywać.”
Od jednej rzodkiewki do nadwyżek, które można sprzedawać – to efekt lat konsekwentnej pracy i pasji.
Permakultura jako sposób na życie i przyszłość
Permakultura łączy trwałość i równowagę z ochroną bioróżnorodności i glebą, która odkłada węgiel. To nie tylko rolnictwo – to filozofia życia, przemyślenia nad tym, na co mamy wpływ i pogodzenie się z tym, na co wpływu nie mamy.
„Uczy mnie radzić sobie w trudnych sytuacjach i wycisza.” – podkreśla Witold.
W gospodarstwie Witolda królują warstwy ściółki, liście, siano i obornik, które tworzą zdrową, żyzną glebę.
„Nie przekopuję ziemi, sadzę pod drzewami, zostawiam pasy dzikich roślin. Biomasę przywożę z odpadów miejskich, bo dla innych to jest śmieć, dla mnie skarb.”
Pod warstwą płaskich liści i siana ziemia powoli zyskuje życie i składniki, które zwiększają plony.
Kury na wolnym wybiegu i świadoma hodowla
Kury to złoto gospodarstwa – dostarczają jaj, mięsa i życie społeczne na farmie.
„Mam około 40 kur i powoli rozbudowuję ich wybieg, by jadły naturalną zieleninę i zużywały jak najmniej kupnych pasz.”
Takie życie oznacza niski ślad węglowy i większy zysk dla właściciela gospodarstwa.
CYNICZNYM OKIEM: Permakultura to odpowiedź na groteskę współczesnych czasów, gdzie ludzie żyją od pensji do pensji, bez kontaktu z naturą – a potem kupują fastfoody, suplementy i modnie zjadliwe trendy. Witold pokazał na swoim przykładzie, że prawdziwa rewolucja zaczyna się od ziemi, ściółki i cierpliwości, a nie od kolejnych aplikacji i luksusowych gadżetów.
Nie każdy ma 90 arów, by uprawiać własną żywność, ale każdy może zacząć od choćby jednej grządki i kroku w kierunku samowystarczalności.
Permakultura to nie trend, to ruch
Zmieniające się warunki klimatyczne – susze, gwałtowne opady, ocieplenie – powodują nieustające wyzwania. Permakultura i świadoma gospodarka wodna pozwalają je zminimalizować.
„Mam zabezpieczenie na wirusy i susze – to sposób prowadzenia gospodarstwa, który jest odporny na kryzysy.”
Witold podkreśla, że permakultura w Polsce to ciągle raczkująca idea. Potrzeba wielu lat, by efekty były wymierne, a prawdziwa transformacja wymaga współpracy między rolnikami konwencjonalnymi, a zwolennikami natury.
„Nie da się w rok przejść w 100% na permakulturę, ale można i należy robić małe kroki, które prowadzą w tę stronę” — mówi z przekonaniem.
Ludzka natura i codzienny rytuał
Dla Witolda praca w ziemi to także codzienna przyjemność i refleksja:
„Lubię patrzeć, co robią kury, bo to inteligentne zwierzęta z bogatym życiem społecznym.”
Ziemniaki w głębokiej ściółce, liście i siano tworzą ekosystem, który dobroczynnie wpływa na całą faunę i florę.
Kanał Ramsey United przybliża nie tylko temat permakultury, ale i ludzkich historii, które pokazują, że powrót do równowagi z naturą nie jest tylko modą, ale koniecznością.
Dla wielu, jak Witold, permakultura to lekarstwo na kryzysy finansowe, społeczne i klimatyczne, które nadchodzą. To realna, konkretna metoda na zachowanie życia i zdrowia – dla nas i całej planety, nie tylko na chwilę, ale na setki lat.


