Niemiecka scena polityczna znajduje się w punkcie krytycznym, a najnowsze wybory samorządowe w Ludwigshafen dały wyraz dramatycznej dynamice i napięciom, które rozgrywają się na tle rosnącej popularności Alternatywy dla Niemiec (AfD). Lewica od dawna twierdzi, że AfD stanowi zagrożenie dla demokracji i domaga się zakazu tej partii – postulat zwykle zarezerwowany dla reżimów autorytarnych, który jednak coraz bardziej staje się realną perspektywą na niemieckim rynku politycznym.
Skandaliczne wykluczenie Joachima Paula – kandydata prowadzącego w sondażach
Główny kandydat AfD na prezydenta miasta, Joachim Paul, został nagle wykluczony z wyborów na podstawie opinii Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV), która została wykorzystana przez ministra spraw wewnętrznych Nadrenii-Palatynatu z SPD.
Decyzję tę potwierdziły sądy, pomimo licznych odwołań i prób prawników AfD, a Pauline nie zastąpiono innym kandydatem, przez co AfD została pozbawiona reprezentacji w tych wyborach.
Wyniki wyborów były porażką frekwencji – wyniosła ona zaledwie 29,3%, czyli o połowę mniej niż w wyborach z 2017 roku (60,2%). Co gorsza, odsetek głosów nieważnych wzrósł do rekordowych 9,2% wobec jedynie 2,6% osiem lat wcześniej.
At the mayoral elections in the German city of Ludwigshafen, the AfD candidate was banned from participating.
Voter turnout dropped below 30 pc, a massive show of distrust in the electoral process.
This is the future the German establishment craves.https://t.co/18qGPHpzCu
— Christoph Johanssen (@chjohanssen) September 23, 2025
CYNICZNYM OKIEM: Kiedy demokracja zostaje wyniesiona na piedestał, a jednocześnie sztucznie ogranicza się wybór – kończy się to pustymi urnami, protestami nieważnych głosów i polityczną farsą, z której zwycięzca wychodzi z lepkim mandatem uwiarygadniającym zniewolenie wyborcze.
Druga tura i tragiczną „legitymizacja”
Do głosowania decydującego weszli Klaus Blettner (CDU) z 41,2% oraz Jens Peter Gotter (SPD) z 35,5%. Pozostali kandydaci – Martin Wegner (SPD) i Michaela Schneider-Wettstein (Volt) – podzielili resztę głosów.
Trudno jednak mówić o faktycznym mandacie, gdy niska frekwencja i brak realnej opozycji podważają demokratyczne podstawy wyborów.
Cisza i wsparcie establishmentu dla kontrowersyjnych działań
Media liberalno-establishmentowe albo milczą, albo bezkrytycznie wspierają wyniki i przebieg wyborów – mimo że 70% wyborców zrezygnowało z udziału, a wielu oddało protestacyjne głosy nieważne.
Komisja wyborcza pod przywództwem odchodzącej prezydent Jutty Steinruck, która była inicjatorką wykluczenia Paula, reprezentuje wszystkie partie oprócz AfD, co bardzo wyraźnie pokazuje polityczną instrumentalizację procedury.
Spośród całej palety politycznych ugrupowań tylko Wolni Demokraci wystąpili przeciwko wykluczeniu, ale ich głos pozostał marginalny wobec szerokiego wsparcia dla eliminacji konkurencji ze strony pozostałych partii.
Pomimo odrzucenia poprzednich apelacji przez sądy, Joachim Paul zapowiedział dalsze kroki prawne:
„Jesteśmy zdeterminowani, by kwestionować wybory – czy po pierwszej turze, czy po dogrywce.”
Alice Weidel, współprzewodnicząca AfD, ostro skrytykowała sytuację, wskazując na brak wolności wyboru jako fundamentu demokracji.
Nur 29,3% der Ludwigshafener nahmen an der Wahl des Oberbürgermeisters teil, von der AfD-Kandidat Joachim Paul ausgeschlossen wurde. Eine Demokratie lebt von der Freiheit der Wahl – doch die hat man den Bürgern gar nicht erst gelassen. pic.twitter.com/aauwsnAs1a
— Alice Weidel (@Alice_Weidel) September 21, 2025
Precedens eliminacji demokratycznej konkurencji?
Wykluczenie Joachima Paula, szczególnie gdy to możliwe, że metody te mogą zostać wykorzystane wobec kolejnych kandydatów AfD, ustanawia niebezpieczny precedens biurokratycznych restrykcji, które wymierzone są w legalną działalność polityczną.
Na tle szerokiego kryzysu gospodarczego, rosnącej imigracji, wzrostu przestępczości i politycznej niestabilności, AfD utrzymuje się na poziomie 26-27% poparcia i może sięgnąć nawet 30% w nadchodzącym roku.
CYNICZNYM OKIEM: Jeśli prawo i instytucje mają służyć demokratycznej konkurencji, to co się dzieje w Ludwigshafen jest jej celebracją śmierci. Rządzący nie wahają się sięgnąć po narzędzia eliminacji rywali, a reszta społeczeństwa ogląda tę farsę, podczas gdy reszta politycznej gry toczy się bez zmian.
Niemieckie wybory w Ludwigshafen to nie tylko polityczne tsunami, lecz także bolesne ostrzeżenie, jak łatwo można zniszczyć fundamenty demokracji, gdy interes partyjny górą nad wolnym wyborem.
Czy Niemcy będą dalej tolerować ten proceder, czy w porę powstaną świadomi obywatele i politycy gotowi przeciwstawić się machinie biurokratycznego wykluczenia? O tym zdecyduje najbliższa przyszłość – a stawka to nie tylko wynik jednych wyborów, lecz przyszłość samej idei demokracji w jednej z najważniejszych gospodarek Europy.


