Od czasu, gdy Angela Merkel w 2015 roku rozpoczęła swoje wielkie zapraszanie milionów imigrantów, polityka otwartych granic stała się nieodłącznym elementem strategii Brukseli. Jednak opowieści o tym, że imigracja ma wyrównać „niedobór umiejętności” (czyt. „sprowadzamy inżynierów”) na rynku pracy, to wygodna fikcja, która służy głównie utrzymaniu propagandowej narracji i ukryciu prawdziwych problemów niemieckiej gospodarki.
Zobacz również: Niemcy: Mohammed wiodącym imieniem wśród beneficjentów zasiłków
Gospodarka Niemiec w stagnacji i kryzysie
Niemiecka gospodarka od dawna traci impet. Według oficjalnych danych od 2019 roku zniknęło około 700 tysięcy miejsc pracy w sektorze prywatnym, co jest efektem lat nadregulacji, przytłaczającego fiskalnego ciężaru i kryzysu energetycznego. W tym samym czasie sektor publiczny rozrósł się o prawie pół miliona miejsc pracy, ukrywając prawdziwą skalę rozpadu prywatnego rynku pracy.
Realna destrukcja sięga około 1,2 miliona utraconych miejsc pracy.
Ponadto, tylko w 2025 roku przewiduje się kolejne 100 tysięcy zwolnień – co dobrze obrazuje fatalne skutki obecnej polityki centralnego planowania gospodarczego i wiary w zastąpienie prywatnego sektora „zieloną transformacją”.

CYNICZNYM OKIEM: Kreślenie wizji „zielonej utopii” na gruzach realnej gospodarki – to jak budowanie pałacu na piasku, który pod naporem realiów się sypie.
Od 2018 roku produktywność w Niemczech spada systematycznie, sygnalizując głęboki strukturalny problem. W 2024 roku kraj zanotował odpływ netto inwestycji rzędu 64,5 miliarda euro, głównie do Stanów Zjednoczonych, gdzie klimat biznesowy jest bardziej sprzyjający dzięki deregulacji i tańszej energii.
Niemcy, kiedyś motorem eksportu światowego, tracą kapitał i know-how, co w dłuższej perspektywie może oznaczać utratę pozycji światowego lidera gospodarczego.
Sytuację pogarsza luka między potrzebami rynku, a przygotowaniem zawodowym. Liczba wolnych miejsc pracy w lipcu spadła o prawie 11% w porównaniu do poprzedniego roku, do niecałych 628 tysięcy. W tym czasie miliony są bezrobotne, zarówno Polaków, jak i migrantów.
Powody są dwa: system edukacji produkuje absolwentów nieprzystających do realiów rynku, a także rozbudowane państwo opiekuńcze zniechęca do podjęcia pracy, oferując atrakcyjne świadczenia.
Może Cię zainteresować: Niemcy: Partie zakazują krytyki imigracji przed wyborami

CYNICZNYM OKIEM: Pod płaszczem alarmów o „niedoborze umiejętności” kryje się prawdziwe zjawisko – zniechęcenie do pracy i system, który uzależnia od pomocy.
Ukrywane bezrobocie i polityczna hipokryzja
Rząd i media tworzą obraz braku wykwalifikowanych pracowników, podczas gdy prawdziwa skala bezrobocia jest maskowana przez uczestnictwo w programach skróconego czasu pracy, szkoleniach i manipulacje statystyczne.

Instytucje takie jak Instytut Gospodarki Niemieckiej ostrzegają o niedoborze ponad 530 tys. fachowców i upatrują w tym zagrożenie dla konkurencyjności, a państwowy bank KfW przewiduje lata słabego wzrostu bez reform.
Odpowiedź systemu jest zawsze ta sama: jeszcze szersze otwarcie granic z nadzieją na znalezienie w tych tłumach choć ułamka odpowiednio wykwalifikowanych migrantów (czyt. słynnych „inżynierów”).
W rzeczywistości to firmy, a nie polityka, wprowadzają prawdziwe rozwiązania. Przedsiębiorstwa inwestują w rekrutację globalną, szkolenia, integrację i budowanie kanałów dostaw pracowników, które zastępują zawodowo nieprzystosowany system publiczny.
Korporacje i przedsiębiorcy uczestniczą w międzynarodowych targach pracy, korzystają z rekruiterów, a także ścisłej współpracy ze szkołami i uczelniami. To właśnie one ratują rynek pracy Niemiec – mimo politycznych absurdów i koszmaru zielonej transformacji.

Dwa obozy obrony polityki migracyjnej
Narrację o kryzysie demograficznym i konieczności masowej migracji podtrzymują dwa obozy:
- Idealiści wierzący, że migracja z krajów biednych zrekompensuje starzejące się społeczeństwa, ignorujący konflikty kulturowe i katastrofalne skutki społecznej fragmentacji.
- Kalkulujący politycy, dla których masowa migracja stanowi tani sposób na trwałą eskalację poparcia dla Lewicy, dyskredytując krytykę jako faszyzm.

CYNICZNYM OKIEM: Rzeczywistość migracyjna jest znacznie bardziej skomplikowana i niebezpieczna niż obraz malowany przez elity – polityczne pionki na szachownicy wypełniają rolę, na którą nie ma odwrotu.
Europa na rozdrożu – bez prawdziwej reformy nie ma ratunku
Różnica między USA, a UE jest uderzająca. Podczas gdy Stany Zjednoczone z rządami Trumpa starają się wdrożyć politykę „zero tolerancji” i egzekwować deportacje, Europa dryfuje ku chaosowi z symbolicznymi gestami, które nie rozwiązują ani części problemu.
Pojawiające się wzrosty partii prawicowych, takich jak AfD, Fidesz, Fratelli d’Italia oraz Rassemblement National, to znak społecznego oporu, który jednak nie przekłada się na realną zmianę polityki migracyjnej.
Sprawdź również: Niemcy „nie są już bezpieczne”: Ulice pod kontrolą arabskich klanów
Prywatny sektor ratuje rynek pracy
To przedsiębiorstwa niemieckiego Mittelstandu, handlowcy detaliczni i przemysłowi liderzy stoją dziś na straży rynku pracy – dzięki inwestycjom w rekrutację i szkolenia – podczas gdy politycy nadal utrudniają aktywność gospodarczą biurokracją i nadmierną regulacją.
Ideologia otwartych granic zewnętrznych, oparta na fałszywych przesłankach demograficznych i gospodarczych, prowadzi Niemcy i całą Unię Europejską na skraj katastrofy ekonomicznej i społecznej. Bez fundamentalnych reform edukacji, rynku pracy oraz polityki migracyjnej, kontynent będzie doświadczał dalszej stagnacji, zanikającej konkurencyjności i rosnących napięć społecznych.
To przedsiębiorcy, a nie biurokraci, są dziś prawdziwymi aniołami stróżami europejskiej gospodarki.
Czas na przebudzenie jest teraz, zanim upadek stanie się nieodwracalny.


