Kiedy patrzymy na dramat wymierania raf koralowych, w głębinach pozostaje żywy cień nadziei: głębokowodne koralowce sześciopromienne odznaczają się niezwykłą odpornością na zmiany klimatyczne i środowiskowe – przewyższając swoje barwne, płytkowodne kuzynostwo. To one mogą być przyszłością, gdy człowiek sprawi, że rafy koralowe znikną z powierzchni Ziemi.
Filogeneza kontra globalna katastrofa, ale nie dla wszystkich
Największe badanie molekularne i paleontologiczne w historii ujawniło, że niesymbiotyczne, głębokowodne formy koralowców przetrwały największe kryzysy biotyczne, od er paleozoicznych po katastrofy mezozoiku. Ich ewolucyjna odporność wynika ze zdumiewających możliwości adaptacji – mogą żyć zarówno tuż pod powierzchnią morza, jak i na głębokościach kilku kilometrów, niezależnie od obecności fotosyntetyzujących glonów.
W odróżnieniu od płytkowodnych, symbiotycznych koralowców rafotwórczych, głębokowodne nie tworzą monumentalnych kolonii – ich życie to samotny wyścig z czasem, ale to właśnie osobnicy mogący przetrwać nawet w skrajnych warunkach są „ostateczną rezerwą ewolucji”.
Tempo wymierania dzisiejszych raf jest porażające: naukowcy nie wykluczają, że rafy koralowe mogą zniknąć całkowicie w ciągu 50 lat. Skutki tego będą dramatyczne dla ekosystemu morskiego i gospodarki, ale koralowce głębokowodne pokażą, że linie ewolucyjne nie giną wyłącznie z winy człowieka. Z perspektywy geologicznej to tylko kolejny epizod odradzania się i wymierania raf, który powtarza się cyklicznie.
- Najnowsze badania pokazują, że proces wymierania i odradzania się raf powtarza się w dziejach Ziemi – głębokowodne koralowce mogą być podstawą do odbudowy.
Najstarszy wspólny przodek koralowców z rzędu Scleractinia żył ok. 460 milionów lat temu, jako samotna, cudzożywna forma zasiedlająca szerokie spektrum środowisk. Tak naprawdę dynamikę i rozmach ewolucji dało dopiero nawiązanie symbiozy z glonami ok. 300 milionów lat temu, ale to właśnie niesymbiotyczne linie lepiej radziły sobie w obliczu zaburzeń.
Co ciekawe, najstarsze formy nie tworzyły szkieletów lub szybko ulegały rozpuszczeniu po śmierci – to tłumaczy ubóstwo zapisów kopalnych. Jednak zróżnicowanie koralowców w triasie świadczy o ich wcześniejszej, ukrytej historii.
Człowiek – reżyser przyszłej katastrofy
Zakwaszanie oceanów, wzrost temperatury, mikroplastik – to mieszanka, która dziś niszczy płytkowodne rafy. Głębokowodne gatunki są odporne – ale nie są nietykalne. Sami naukowcy przyznają, że eksploatacja złóż mineralnych czy eksploracja głębin mogą „domknąć drzwi ewolucji”, które przez setki milionów lat pozostawały uchylone.
- Jeśli człowiek ruszy na podmorskie złote żyły, nadzieja na odrodzenie wygaśnie szybciej, niż przyroda będzie w stanie się adaptować.
CYNICZNYM OKIEM: Koralowce opanowały sztukę przetrwania lepiej niż większość politycznych organizacji na świecie: odchodzą, wracają, ewoluują. Jeśli powtórzy się cykliczny los Ziemi, koralowce wyłonią się z głębin, by znów zbudować barwne rafy – tym razem być może bez szalonych inżynierów i nałogowych konsumentów.
Koralowce głębokowodne dają realną perspektywę przetrwania – są swoistym genetycznym bankiem, który trzyma w sobie kod na nowe życie raf. Ich istnienie to przypomnienie, że ewolucja nie potrzebuje symetrii, mas, ani oklasków. Trwa wtedy, gdy wszyscy wokół ogłaszają kolejny koniec świata.
Największą niewiadomą pozostaje skuteczność ludzkiej destrukcji – bo głębokie rafy są odporne na zmiany, ale nie na całkowity rozbiór planety. Jeśli nie zaczniemy chronić głębin, przyszłość raf koralowych nadejdzie z dużym opóźnieniem – a być może nie nadejdzie nigdy.


