Miasteczko Torelló, położone w katalońskim regionie Osona, staje się jednym z najbardziej niepokojących przykładów na rosnący problem przestępczości związanej z grupami migrantów, które przejmują w niektórych częściach miasta realną władzę, pozostawiając organy ścigania bezradne i wyśmiewane podczas interwencji.
Policja kontra przemoc: decyzja o wycofaniu
Opublikowane na portalu ElCaso.cat nagranie rozmowy policyjnej odsłania dramatyczną sytuację: policjant przyznaje, że funkcjonariusze nie mają sił, by opanować około 25 rozrabiaków na ulicy Sant Josep, kiedy na służbie są zaledwie dwie osoby.
„Śmieją się z nas. Wyrzucają nas. Jeśli nie chcemy zostać pobici, sami musimy odejść” – relacjonował funkcjonariusz, opisując jak musieli się wycofać z powodu wrogości.
Mieszkańcy wskazują stary plac Vitri jako główny obszar, w którym panuje atmosfera zastraszania, bójek i antyspołecznych zachowań.
Nagranie szybko rozprzestrzeniło się w okolicy, a mieszkańcy zorganizowali demonstrację przed ratuszem, domagając się zdecydowanych działań władz.
Radna ds. bezpieczeństwa Elisabet Viñas z partii Lewica Republikańska potwierdziła powagę sytuacji:
„Policja jest obecna i robi, co może, ale prawo nie jest surowe, a wymiar sprawiedliwości zbyt wolny, by pozbyć się tych trudnych ludzi.”
Problem dotyczy głównie młodych mężczyzn pochodzących „głównie z Maghrebu”, którzy zajęli kilka pobliskich mieszkań i są podejrzani o włamania oraz kradzieże.
Urząd miasta przyznaje, że sytuacja wykracza poza Torelló i zapowiada zwiększenie liczby funkcjonariuszy o pięć nowych stanowisk, co ma wzmocnić siły porządkowe.
CYNICZNYM OKIEM: To, co dzieje się w Katalonii, to klasyczny przykład nieudolności polityczno-administracyjnej – gdy państwo rozmyśla nad poprawą „integracji” i „dialogiem międzykulturowym”, to ulice zawłaszczają gangi, a mieszkańcy tracą poczucie bezpieczeństwa w realiach, a prawo jest tylko słowem na papierze.
Katalonia – epicentrum przemocy i spór kolonii migrantów
Statystyki resortu spraw wewnętrznych na początku 2025 roku pokazują, że 10 hiszpańskich miast o najwyższych wskaźnikach brutalnych rabunków i zastraszania znajduje się właśnie w Katalonii, z Barceloną na czele.
W więzieniach regionu cudzoziemcy, głównie z Maghrebu, stanowią ponad połowę osadzonych: 50,48% wszystkich więźniów.
Dynamiczny wzrost liczby nielegalnych mieszkańców, nierówności społeczne i chroniczne niedoinwestowanie bezpieczeństwa publicznego tworzą idealne środowisko dla działania gangów i de facto stref bez prawa.
Katalońska policja odnotowała 69 strzelanin w 2024 roku – to średnio 5 miesięcznie, a liczba broni palnej w obiegu stale wzrasta.
CYNICZNYM OKIEM: Europa, która lubi myśleć o sobie jako o twierdzy demokracji i porządku, pozwoliła wyrosnąć na swoim terytorium quasi-państwowym rejonom kontrolowanym przez przestępcze grupy złożone z migrantów. O tym, że to nie jest zwykły problem imigracji, świadczy dominacja broni palnej i liczba przemocy ulicznej – to nic innego jak przedwojenna atmosfera, która powinna nas budzić z wygodnego snu laicko-liberalnej iluzji.
Społeczna reakcja i przyszłość Katalonii
Fala niepokojów wśród mieszkańców rośnie. Organizują marsze, domagają się surowszych kar i większej ochrony. Jednak na poziomie politycznym odpowiedzi brak, a rozmowy o „rasizmie” i „tolerancji” utwierdzają mieszkańców, że są pozostawieni sami sobie.
Specjaliści ostrzegają, że bez radykalnych reform i zdecydowanych działań operacyjnych Katalonia zmierza do sytuacji, w której kondycja państwa prawa będzie fałszowana za zasłoną kampanii społecznych i medialnych.
Katalonia to dziś laboratorium europejskiego chaosu: migranci-średniowiecze, gangi nowoczesnych mafii i państwo impotentne wobec przemocy.
O tym, czy Katalonia pozostanie podatnym gruntem dla przestępczości, zdecydują nie tylko policjanci czy radni, ale przede wszystkim odwrócenie się elit politycznych od marzeń o utopii i powrót do realnej odpowiedzialności za bezpieczeństwo obywateli.


