Giełdowa bajka dobiega końca? Obligacje zwiastują katastrofę

Każda hossa zapada się pod ciężarem własnej pychy

Jarosław Szeląg
4 min czytania

Piątkowa wyprzedaż na giełdzie była brzydka, ostro zarysowując granice między iluzją, a realiami, które nieuchronnie muszą nadejść. Hossa, ta magiczna bańka dla portfeli inwestorów, zdaje się tracić impet, ale nie o to tu chodzi, co jest istotne – lecz o to, jak długo mogliśmy wierzyć w tę fałszywą opowieść o niekończących się wzrostach.

S&P 500 – rekordzista, który zbyt długo kroczył swoim zwycięskim marszem

Indeks S&P 500 utrzymywał potwierdzony trend wzrostowy przez ponad 110 dni – to już nie jest normalne, to wręcz anomalia rynkowa. Od 1957 roku, czyli od momentu, gdy ten indeks zaczął istnieć, tylko 12 razy rynek wytrzymywał tak długi czas bez poważnej korekty. To nie jest po prostu „korekta”, to jest sygnał alarmowy, który ciężko zignorować.

sp500

CYNICZNYM OKIEM: Kiedy rynki trwają w euforii tak długo, można się zastanowić, czy to jeszcze inwestowanie, czy już hazard na kredytach. Tak długo płonące światło okazuje się często tylko blaskiem świecy, którą zaraz ktoś zdmuchnie.

Wysokodochodowy rynek kredytowy – zwiastun złych wieści

Przestańmy patrzeć tylko na akcje jak na jedyny wyznacznik kondycji rynku. Wysokodochodowy, czyli inaczej „śmieciowy”, rynek obligacji to najlepszy barometr nastrojów – bo tam widoczne są obawy o wypłacalność, zwłaszcza gdy gospodarka staje na krawędzi.

ETF na obligacje wysokodochodowe (HYG) właśnie zanurkował poniżej swoich 8- i 21-dniowych wykładniczych średnich kroczących – po raz pierwszy od kwietnia. Dla wtajemniczonych to jasny znak, że może się dziać coś złego. Te instrumenty tanieją najszybciej, wyprzedzając spadki na giełdzie.

obligacje

CYNICZNYM OKIEM: Obligacje śmieciowe to narkotyk rynku długu – słodkie zyski przy zwiększonym ryzyku niewypłacalności. Gdy zaczynają tracić, inwestorzy rzucają się do wyjścia jak do drzwi po obiedzie za darmo.

Media społecznościowe pełne są teraz inwestorów, którzy nie mogą przestać chwalić się swoimi zarobkami od początku roku. W zeszłym tygodniu było więcej triumfalnych zrzutów ekranów z portfeli i wykresów niż przez cały poprzedni rok. Ta atmosfera euforii i samozadowolenia to klasyczny przepis na rynkową katastrofę.

Kiedy wszyscy krzyczą, jak bogaci się stali, często jest to ostatni taniec na krawędzi przed upadkiem.

Przypomina to nieco sytuację z baśni, w której nadmierna pewność siebie bohatera prowadzi do jego zguby – tylko że tutaj stawką są miliardy dolarów i setki tysięcy marzeń o szybkim zarobku.

Co teraz? Korekta czy kres hossy?

To pytanie przypomina się jak echo na giełdowej sali, wypełnionej sprzecznymi emocjami i przepowiedniami. Czy mamy do czynienia ze zwykłą korektą, taką, która jest jak remis po dobrym meczu – chwilowy oddech przed kolejną falą wzrostów? Czy może to początek końca hossy, tej długiej epoki taniego pieniądza i niekończących się wycen spółek?

Odpowiedzi na to pytanie nikt nie zna na pewno, co zresztą jest idealnym paliwem dla rynkowej gry. Ale nikt też nie przeoczył ostrzeżeń – długo trwający wzrost S&P, spadki na rynku wysokodochodowym i symfonia zachwytu w mediach społecznościowych to razem mieszanka, która nie rokuje dobrze.

W świecie finansów prawda jest często brutalna: po wzlotach przychodzą upadki, a każda hossa zapada się pod ciężarem własnej pychy. Inwestorzy, którzy teraz triumfują, mogą już za chwilę uczyć się pokory na własnych stratach.

Bo rynek to nie zabawa ani maszynka do robienia pieniędzy – to pole bitwy, gdzie każdy ruch jest walką z rzeczywistością, a laury zdobywa nie ten, kto krzyczy najgłośniej, lecz ten, kto przetrwa.

Tak więc pytanie – czy hossa się skończyła? – jest mniej ważne niż świadomość, że na giełdzie nic nie trwa wiecznie i dziś błysk fleszy może być jutrzejszym cieniem kapitulacji.

Opisz, co się wydarzyło, dorzuć, co trzeba (dokumenty, screeny, memy – tutaj nie oceniamy), i wyślij na redakcja@cynicy.pl.
Nie obiecujemy, że wszystko rzuci nas na kolana, ale jeśli Twój mail wywoła u nas chociaż jeden cyniczny uśmiech, jest nieźle.

KOMENTARZE

KOMENTARZE

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *