Francja pozostaje politycznie nieruchomym monolitem. Jednak pod powierzchnią letniego spokoju tli się toksyczna mieszanka rosnącego deficytu budżetowego, rozrośniętego państwa opiekuńczego oraz utrzymującej się recesji, która czyni ten kraj jednym z głównych kandydatów do pełnoskalowego kryzysu zadłużenia suwerennego. Jeśli rząd nie uchwali odpowiedniego budżetu, Europa może spodziewać się gorącej jesieni.
Historia pokazuje, że cięcia w świadczeniach socjalnych, zamrożenie emerytur czy ograniczenia w opiece zdrowotnej nieuchronnie prowadziły do strajków generalnych, blokad autostrad i zamieszek na przedmieściach. Media często wykreowały to jako „siłę charakteru” – lud walczący z oszczędnym państwem i broniący swoich praw. Problem w tym, że Francja to dziś państwo opiekuńcze na poziomie sięgającym 57% PKB – co plasuje ją w czołówce nie tylko Unii Europejskiej, ale i całego świata w tej kategorii.

Eksplozja kosztów obsługi długu. Spokój przed burzą
Zadłużenie publiczne sięga około 114% PKB, a rząd premiera François Bayrou planuje w tym roku zaciągnąć nowe pożyczki w wysokości do 5,4% PKB. To dane tak odległe od wymogów Maastricht, że mogą przyprawić o zawrót głowy każdego ekonomistę. W lipcu Bayrou zdołał zredukować prognozowany deficyt z 5,8% do 5,4%, oznaczając cięcie około 5 miliardów euro – jednak wobec 3 bilionów euro długu jest to jedynie symboliczny krok.

Rynki już reagują: rentowności 10-letnich francuskich obligacji wzrosły o 30 punktów bazowych w ciągu roku, osiągając 3,3%, a to przekłada się na koszty odsetkowe rzędu ponad 67 miliardów euro. To o 16 miliardów więcej niż przed rokiem – ogromne obciążenie dla polityki fiskalnej, które przypomina topniejące lody na Lazurowym Wybrzeżu.
Letni zastój w debacie budżetowej i mediach ukrywa prawdziwe napięcia. Budżety Francji, Hiszpanii i Włoch podtrzymywane są sztucznie przez interwencje EBC, który od 15 lat tłumi rozchwianie rynków obligacji. Poza Luksemburgiem, żadne z wielkich państw Unii nie jest w stanie samemu odeprzeć kryzysu zadłużenia suwerennego.
Reformy, które mogłyby wyciągnąć Francję z tego impasu, są dziś prawdopodobnie już spóźnione. Każde mocne cięcia w wydatkach doprowadziłyby do upadku gospodarki, masowego bezrobocia i społecznych niepokojów, szczególnie w kraju uzależnionym od rozbudowanego państwa opiekuńczego.

Trzy tygodnie temu rząd zaprezentował kolejny pakiet oszczędności: cięcia wydatków na poziomie 44 miliardów euro (około 1,5% PKB) na 2026 rok. Plan obejmuje zamrożenie zatrudnienia w administracji publicznej, łączenie nieefektywnych agencji oraz utrzymanie świadczeń socjalnych i emerytur na poziomie roku 2025 – nic się więc nie zmieni, by utrzymać status quo.
Budżet obronny ma rosnąć, zgodnie z wymaganiami NATO. Bogaci podatnicy stracą część ulg, a system opieki zdrowotnej zostanie okrojony. Kontrole zwolnień chorobowych mają być zaostrzone. Jeśli gospodarka utrzyma się na obecnym poziomie, deficyt może spaść do 4,6% – choć wszyscy dobrze wiedzą, że to tylko pobożne życzenie.

CYNICZNYM OKIEM: Kiedy państwo miesza garnki tak, że cała zupa to już tylko przyprawa politycznych umów i medialnych trików, a prawdziwy smak – czyli realne zmiany – nikogo już nie obchodzi. Znikanie dni wolnych od pracy dla zwiększenia produktywności? Dla patriotycznych Francuzów to prowokacja, a dla władzy – gra na czas przed kolejną falą niezadowolenia. W najlepszym wypadku referendum, które może zmieść rząd i obrócić wszystko na nice.
Kryzys na tle recesji i deindustrializacji. Europa na krawędzi
Podobnie jak Niemcy, Francja zmaga się z recesją. Pesymistyczne nastroje konsumentów, spadek sprzedaży detalicznej rekompensowane są jedynie częściowo wzrostem turystyki o 6%. Jednak proces deindustrializacji trwa bezlitośnie: wskaźnik PMI dla produkcji utrzymuje się w pobliżu 48 punktów, a produkcja budowlana spadła do 43 – co jest oznaką głębokiego kryzysu w tym sektorze.
Tymczasem Bruksela obserwuje, jak panika na rynku francuskich obligacji może doprowadzić do rozpadu europejskiego systemu zadłużenia. W miarę narastającej wojny handlowej między USA a Chinami i pogłębiającej się recesji widać, że kwestia kryzysu finansowego we Francji może powrócić na pierwsze strony gazet w nadchodzących tygodniach.

To zwiastuje gorącą jesień w Paryżu i nowy dramat ekonomiczny, który może odbić się na całej Europie.
Francuska bomba zadłużeniowa tyka pod przykrywką letniego spokoju. Rozrośnięte państwo opiekuńcze, patologie fiskalne i recesja tworzą mieszaninę, w której nawet najodważniejsze cięcia wywołają społeczne trzęsienie ziemi.
Rząd stara się sterować sytuacją, ale bez większej odwagi i reform, ryzyko katastrofy jest realne.
Europa nie może pozwolić sobie na zignorowanie tej sytuacji, bo zgubna pogoń za iluzorycznym spokojem może doprowadzić do naprawdę gorącego kryzysu – od Francji przez Hiszpanię aż po Włochy.


