Kiedy w 2018 roku prezydent Donald Trump podczas przemówienia na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ ostrzegał Niemcy, że Nord Stream 2 uczyni ich całkowicie zależnymi od rosyjskiego gazu, jeśli nie zmienią kursu, był wyśmiewany przez ówczesnych niemieckich polityków i komentatorów, którzy wierzyli w trwałość europejskiej strategii energetycznej. Teraz, po siedmiu latach, nikt się już nie śmieje.
Rozpad strategii klimatycznej Europy
Inwestycje w wiatraki, panele słoneczne i zastąpienie rosyjskiego gazu były fundamentem wizji europejskiej transformacji energetycznej. Dziś jednak bez rosyjskiego gazu ta wizja okazała się nierealna, a gospodarka europejska pogrąża się w stagnacji i kryzysie, za który odpowiedzialność spoczywa na barkach polityków, nieprzygotowanych na konsekwencje tej samouwielbiającej iluzji.
Trump podczas swojego ponownego wystąpienia w ONZ bez ogródek nazywa europejską politykę klimatyczną „najdroższą energią w historii”, żartem, który wymaga olbrzymich dotacji i prowadzi do deindustrializacji kontynentu. Podkreśla, że Chiny, choć inwestują w odnawialne technologie na eksport, same nadal korzystają z węgla i gazu.
CYNICZNYM OKIEM: Europa buduje swój własny Pomnik Upadku na stosie wiatraków i paneli, podczas gdy szeroko pojęta polityka klimatyczna staje się scenerią dla wyścigu mocarstw, gdzie Stary Kontynent gra rolę pokrzywdzonego, a nie lidera. Wszyscy zadowoleni z „zielonej utopii” zapomnieli, że prąd za 4-5 razy wyższą cenę niż w Chinach nie sposób spłacić bez cofnięcia się o dziesięciolecia w dobrobycie.
Globalne fakty kontra europejska narracja
Europa obniżyła swój ślad węglowy o 37%, ale globalny wzrost emisji o 54% – głównie dzięki Chinom i krajom sąsiednim – niweluje ten sukces, wysyłając jasny sygnał, że polityka klimatyczna jako wojna o klimat jest przegrana.
Przeniesienie produkcji i miejsc pracy z rozwiniętych krajów do państw o niskich standardach ekologicznych to zwodnicza iluzja „zielonej transformacji”.
Koszty energii w Europie rosną, a wizja „samoodcierpienia” przez państwa zachodnie jest dziś groteskowym pomysłem do natychmiastowego odrzucenia.
Manifestacje klimatyczne, które w 2019 roku przyciągały setki tysięcy uczestników, dziś są schyłkowym echem, skupiając zaledwie grupy radykalnych aktywistów.
Ruch klimatyczny odszedł od tematu ochrony środowiska. Slogany takie jak „sprawiedliwość klimatyczna” czy ataki na bogatych i „nazistów” zastąpiły dawną jedność celu, sprowadzając klimatystykę do ideologicznej niszy.
Rozłam ideologiczny i technokracja
Ruch klimatyczny od zawsze opierał się na dwóch filarach: panice klimatycznej i polityce transformacji energetycznej prowadzącej do deindustrializacji.
Dziś te dwa nurty oddalają się od siebie, a rozłam paradoksalnie doprowadza ruch do upadku. Technokraci kontynuują politykę ograniczeń i likwidacji przemysłu, często bez społecznego poparcia czy ideologicznego poparcia ze strony lewicy.
CYNICZNYM OKIEM: W epoce, gdy elity oficjalnie krzyczą „ekologia”, tak naprawdę toczy się cicha wojna o kontrolę nad przemysłem, energią i społeczeństwem. Ruch klimatyczny stał się jedynie fasadą do wprowadzania drastycznych ograniczeń i odzierania człowieka z wygód pod pretekstem ratowania planety.
Co dalej z klimatem i Europą?
Unijni urzędnicy za wszelką cenę próbują utrzymać klimatystykę jako fundament polityki, lecz stoją przed problemem:
- z jednej strony zmiany gospodarcze prowadzą do zubożenia i spadku jakości życia,
- z drugiej strony brakuje prawdziwej wiary społecznej w ten projekt.
Europa będzie musiała znaleźć nowe argumenty i strategie, by uzasadnić koszty i zniszczenia gospodarcze, które ona sama wywołuje.
Koniec popularności klimatyzmu to nie koniec ekologii, ale kres politycznej ideologii, która zaczęła kompromitować siebie samą.
W czasach, gdy świat mierzy się z realnymi problemami, od problemów energetycznych po konflikty, polityka klimatyczna jako ruch społeczny europejskiej lewicy stoi na rozdrożu. Czy następcy odmienią ten ruch, czy pozwolą mu umrzeć zasypanemu pyłem historii?
Europa balansuje na krawędzi – z jednej strony bogactwo tradycji i nauki, z drugiej – polityczna apatia i samoudręka, które mogą kosztować ją przyszłość. W międzyczasie globalne motory napędzające emisje nie zwalniają tempa, pogrążając europejskie marzenia o zbawieniu świata.


