We wtorek 21 października świat doświadczył gwałtownego spadku ceny złota o 6%, z rekordowych poziomów 4375 USD do około 4080 USD za uncję. To silna korekta po wielomiesięcznym rajdzie na rynku metalu, który w ostatniej dekadzie był jednym z ulubionych aktywów inwestorów szukających schronienia przed inflacją i niepewnością.

Sygnały ostrzegawcze na wykresach – historia się powtarza
Eksperci, obserwując rynek, od dłuższego czasu wskazywali na niepokojące sygnały:
- rekordowo wysokie wpływy kapitału na rynek złota i srebra, sięgające aż 34,2 mld USD w ciągu 10 tygodni – największy napływ w historii,

- skrajnie wykupione wskaźniki RSI, który na poziomie 93 jest jednym z najwyższych od lat 70.,

- ogromne zainteresowanie detalicznych inwestorów, którzy nie stracili entuzjazmu nawet podczas spadków, intensyfikując zakupy,

- gwałtowny wzrost popularności funduszy ETF opartych na złocie (np. GLD), które stale ścigają rekordowe aktywa.

Te elementy to klasyczny zestaw symptomów bańki, która po osiągnięciu szczytu musi ulec korekcie.
Złoto najdroższe od stulecia – cena w pracy i realna siła nabywcza
Obecnie zakup jednej uncji złota w USA wymaga aż 116 godzin pracy, co jest najwyższym wynikiem od co najmniej stu lat. To podwójny wzrost w stosunku do 18 miesięcy temu i znacznie przewyższa poprzednie szczyty z lat 30., 1980 i 2011.

To z kolei pokazuje przepaść pomiędzy wzrostem cen złota, a realnymi dochodami przeciętnego człowieka, co może ograniczyć dalszą ekspansję popytu fizycznego.
Czy spadek ceny złota to korekta czy początek bessy?
Tak głęboka jednodniowa korekta (największa od kwietnia 2013) to zjawisko typowe dla rynków po okresach intensywnych wzrostów i napływu kapitału.
Różni analitycy, w tym ci z banków inwestycyjnych, wskazują, że jest to efekt realizacji zysków oraz czynników zewnętrznych, takich jak umacniający się dolar i poprawiające się nastroje globalne, również dzięki zbliżającemu się spotkaniu Trumpa i Xi Jinpinga, które mają na celu złagodzenie napięć handlowych.
CYNICZNYM OKIEM: Po wielkiej euforii napędzanej globalnym niepokojem, wzrosty na rynku złota to nic innego jak wyścig ku bezpiecznej przystani – finałowy taniec inwestorów próbujących uratować realną wartość kapitału. Jednakże, każdy wzrost i spektakularny rekord zawsze kończy się wystrzałem korekcyjnym, co właśnie obserwujemy.
Przyszłość złota i implikacje dla inwestorów
Choć obecny spadek jest znaczący, złoto nadal pozostaje na poziomach o 55% wyższych niż przed rokiem, a długoterminowe prognozy analityków takich jak Standard Chartered czy HSBC są ostrożne, lecz w dalszym ciągu pozytywne.
Fizyczny popyt, zwłaszcza na rynku azjatyckim, pozostaje mocny, co stanowi podstawę pod potencjalną stabilizację cen.
Wtorkowa zniżka złota to klasyczna korekta po imponującym rajdzie, która może ostrzec inwestorów przed nieuniknioną chwilą refleksji.
Pomimo tego, złoto nadal zachowuje status bezpiecznej przystani, zabezpieczonej przez globalne napięcia geopolityczne, inflację oraz niepewność ekonomiczną. Dla tych, którzy patrzą na rynek długoterminowo, obecne spadki to nie tragedia, a normalna część cyklu i okazja do przemyślenia strategii inwestycyjnej.
W świecie, gdzie waluty tracą siłę nabywczą, to właśnie złoto stoi na straży wartości i pozostaje niezawodnym lustrem globalnej ekonomii.


