W najnowszym badaniu przeprowadzonym przez agencję JL Partners wynika, że przygniatająca większość Brytyjczyków, niezależnie od przynależności politycznej, zgadza się ze stwierdzeniem, iż kraj jest dziś „sp**dolony”. To głęboki i niezwykły konsensus społeczny, który mówi wiele o frustracji, rozczarowaniu i poczuciu utraty kontroli nad obecną rzeczywistością.
Autor poleca: BritCard – cyfrowe ID, które zmieni życie każdego Brytyjczyka
CYNICZNYM OKIEM: W kraju, gdzie przepisy zaczynają przypominać pole minowe, a system opieki zdrowotnej ledwie zipie, „sp**dolony” to najłagodniejsze określenie, jakie można usłyszeć na ulicach od setek tysięcy rozczarowanych obywateli.
Uniwersalny smutek ponad podziałami
74% respondentów zgadza się z tezą o rozkładzie kraju, w tym wyborcy wszystkich głównych partii:
- Nawet 59% zwolenników Partii Pracy, tradycyjnie liczącej na poprawę sytuacji, uważa kraj za zepsuty.
- 66% wyborców Liberalnych Demokratów i aż 76% zwolenników konserwatystów podziela tę opinię mimo ich historii popierania status quo.
- Najbardziej radykalni w ocenie są zwolennicy Reform i Zielonych, uważając sytuację w kraju za katastrofalną niemal jednogłośnie.
Młodsze pokolenia również postrzegają Wielką Brytanię jako kraj w rozsypce – aż 56% osób poniżej 30 roku życia podziela ten pesymizm.
Obietnice Partii Pracy pod kierownictwem Keira Starmera budziły nadzieje na zmianę i naprawę systemowych błędów. Tymczasem ponad połowa zwolenników Laburzystów przyznaje, że to kontynuacja tych samych problemów, które doprowadziły ich do rozczarowania i alienacji.
- Kryzys migracyjny – z rekordową liczbą nielegalnych przekroczeń Kanału La Manche oraz przeciążeniem publicznych usług – to tylko jedna z przyczyn frustracji.
- Proponowany system cyfrowych identyfikatorów, mający usprawnić zarządzanie imigracją, wywołuje falę oporu jako zagrożenie dla wolności obywatelskich.
Zobacz również: Wielka Brytania zalewana przez „średniowieczną inwazję” muzułmanów
CYNICZNYM OKIEM: System, który miał chronić granice i porządek, w praktyce podcina suwerenność i wolności ludzi, którzy sami czują się porzuceni i bezradni wobec biurokratycznej machiny.
Ataki na wolność słowa i cenzura krytycznych głosów
Za rządów Starmera eskaluje inwigilacja i represje wobec osób krytykujących rząd lub specyficzne polityki, zwłaszcza dotyczące migracji.
- Wymierzanie kar za tweety czy komentarze to już norma w Wielkiej Brytanii – od autorytarnego napiętnowania po więzienia.
- Propozycje nowych regulacji ograniczających wolność wyrażania opinii tylko zaogniają sytuację i marginalizują coraz szersze grupy społeczne.
Może Cię zainteresować: Wielka Brytania pod cenzurą – 30 aresztowań dziennie za słowa
Polityczne przepychanki i symboliczna walka
Starmer, zamiast budować mosty, atakuje politycznych przeciwników, jak Nigel Farage’a, przedstawiając ich jako groźbę dla kraju i swojej polityki.
- Podczas niedawnej konferencji Partii Pracy sugerował, że przeciwnicy narracji o dobrostanie kraju w rzeczywistości chcą jego upadku.
- Jego retoryka oskarża przeciwników o sianie niepokoju i umniejsza realne problemy dotykające społeczeństwa.
CYNICZNYM OKIEM: Polityka staje się teatrem walki symbolicznej, w której jedni zamiast rozwiązywać kryzysy, prowadzą kampanie niszczące społeczny dialog i rozsądek, pozostawiając kraj w stanie chaosu i beznadziei.
Oczekiwania naprawy są wysokie, ale rozczarowanie, zmęczenie i radykalizacja opinii rosną, tworząc napięcia, które mogą zmienić brytyjską scenę polityczną w najbliższych latach.
Czy Wielka Brytania znajdzie drogę z kryzysu, czy jej „sp**dolony” stan stanie się symbolicznym zwiastunem dekad stagnacji i podziałów? Przyszłość jest niepewna – a czas ucieka.


