Bobry ratują planetę – od szkodników do inżynierów ekosystemów

Przyszłość ochrony środowiska. Czy bobry zastąpią kosztowne technologie?

Adrian Kosta
6 min czytania

Jeszcze niedawno były masowo tępione, uznawane za szkodniki blokujące przepusty, niszczące systemy irygacyjne i zalewające pola rolników. Dziś coraz częściej mówi się o nich jako o „inżynierach ekosystemów”. Bobry – bo o nich mowa – mogą paradoksalnie okazać się jednym z najskuteczniejszych sprzymierzeńców człowieka w walce ze skutkami kryzysu klimatycznego. Materiał przygotowany przez kanał Innovative Techs pokazuje, że kluczem do odwrócenia susz, pożarów i degradacji mokradeł nie muszą być kosztowne technologie, lecz właśnie instynktowne działania tych skromnych zwierząt.

Od skraju zagłady do… zrzutów spadochronowych

„Amerykańskie tereny podmokłe szybko znikają. Od lat 80. XVIII wieku kraj stracił ponad połowę swoich ekosystemów mokradłowych. Szczególnie dotknięte zostały doliny Missisipi i Kolorado.”

Mokradła nie są tylko gąbką zatrzymującą wodę. To skomplikowane ekosystemy, które filtrują zanieczyszczenia, regulują klimat lokalny i dają schronienie niezliczonym gatunkom. Ich zanikanie oznaczało nie tylko katastrofę dla przyrody – uderzało też bezpośrednio w ludzi: w rolnictwo, w bezpieczeństwo przed powodziami, w dostęp do wody.

Przed kolonizacją bobry były jednym z dominujących gatunków Ameryki Północnej – żyło ich od 60 do nawet 400 milionów. Jednak XIX-wieczna gorączka futrzarska doprowadziła do ich niemal całkowitej eksterminacji.

„Pod koniec XIX wieku pozostało mniej niż 100 tysięcy osobników. W połowie XX wieku traktowano je jako szkodniki. W wielu stanach były systematycznie eliminowane, ich tamy burzone, siedliska osuszane.”

Ale to właśnie wtedy zrodziły się także najbardziej szalone pomysły – jak plan z Idaho, gdzie bobry… zaczęto zrzucać na spadochronach w odległe rejony. Pierwszym śmiałkiem był bóbr imieniem Geronimo, który przeżył kilka skoków i udowodnił, że metoda działa.

Dziś ten eksperyment może brzmieć jak groteska, ale pokazuje desperację urzędników i ich intuicję: bez bobrów ekosystem wysycha.

Elko w Nevadzie – przykład cudownej przemiany

Najbardziej spektakularne efekty reintrodukcji pojawiły się w hrabstwie Elko, Nevada.

„Na początku lat 80. hrabstwo dosłownie wysychało. Potoki zanikały, tereny podmokłe znikały, a doliny rozpadały się w pył. Dopiero w 1995 roku sprowadzono bobry. Wtedy sprawy zaczęły się zmieniać.”

Tamy zbierały wodę, podnosiły poziom wód gruntowych, koryta zaczęły płynąć cały rok. Różnorodność ptaków wzrosła o 300%, powróciły płazy uznawane wcześniej za lokalnie wymarłe, a jelenie i antylopy zaczęły korzystać z nowych „korytarzy życia”.

To, co brzmiało jak absurdalna wizja biolog Carol Evans, stało się podręcznikowym przykładem naturalnej inżynierii ekosystemów.

Bobry są stworzeniami niezdarnymi na lądzie, ale w wodzie – wprost nieuchwytnymi. Potrzebują głębokich zbiorników, by ukrywać wejścia do żeremi przed drapieżnikami. Stąd instynkt budowy tam i tworzenia zalewisk.

Ich „architektura” jest zaskakująco wyrafinowana:

„Budowa rozpoczyna się od gałęzi i kłód ułożonych w poprzek nurtu, potem dochodzą błoto, mech, mniejsze patyki. Tama jest zazwyczaj zakrzywiona, by rozłożyć ciśnienie wody.”

W efekcie tworzą się mikroekosystemy: spowolniony nurt, głębsze wody, siedliska dla płazów i owadów, rośliny wodne, a następnie całe łańcuchy pokarmowe.

Bobry kontra pożary i powodzie

Zaskakująco, inżynieria bobrów nie tylko zatrzymuje suszę, ale także chroni przed ogniem.

„Po pożarze East Troublesome w 2020 roku w Kolorado, spalone zbocza sąsiadowały z zielonymi enklawami. Wszystkie miały jedną cechę: obecność bobrów.”

Dr Emily Fairfax wykazała, że kolonie bobrowe tworzą naturalne „strefy opóźnienia ognia”. Rośliny w pobliżu były nasycone wodą, doliny pozostawały wilgotne, a zdjęcia satelitarne NASA potwierdziły ten efekt.

Jednocześnie zmieniający się klimat oznacza topniejące śniegi i coraz gwałtowniejsze powodzie. W stanach takich jak Waszyngton, szybkie deszcze rozrywają doliny. Tamy bobrowe hamują ten impet – woda wsiąka w ziemię zamiast zalewać pola.

„Badanie z 2022 roku: wystarczająca liczba tam bobrowych na rzece Snoqualmie mogłaby zatrzymać ponad 6000 olimpijskich basenów pływackich wody.”

To nie kosmetyczny efekt, lecz zmiana całego cyklu hydrologicznego.

Przez lata to właśnie rybacy walczyli z bobrami, obwiniając je o blokowanie szlaków łososi. Jednak badania z ostatniej dekady pokazały coś odwrotnego.

„W Oregonie łososie pokonały ponad 200 tam bobrowych, by dotrzeć na tarło. Ich liczebność nie malała – przeciwnie, bobrowe stawy stały się żłobkami dla młodych ryb.”

W Waszyngtonie utrata mokradeł zredukowała populacje łososia kokoh o ponad 80%. Tymczasem tamy bobrowe odtwarzają właśnie te utracone środowiska.

Od „szkodnika” do partnera w walce z klimatem

Jeszcze na przełomie XX wieku bobry traktowano jak plagę. Dziś naukowcy, instytucje i coraz częściej lokalne społeczności widzą w nich sprzymierzeńców.

„Po wiekach konfliktu, przypływ może w końcu się odwrócić, a bobry dostają drugą szansę” – podsumowuje narrator materiału Innovative Techs.

Zamiast kosztownych technologii, satelitarnych systemów i megaprojektów hydrologicznych, rozwiązanie kryzysu wodnego przynosi… gryzoń z wielkimi siekaczami. Zwierzę, które przez stulecia uważano za intruza, okazuje się mistrzem w tym, czego najbardziej teraz potrzebujemy: magazynowania wody, hamowania ognia, odtwarzania siedlisk i budowania odporności na zmiany klimatyczne.

Jeśli to nie ironia dziejów, to trudno wyobrazić sobie lepszy przykład. Człowiek wysuszył i spalił tysiące kilometrów kwadratowych krajobrazów, a ratunek może przynieść nie inżynier w białym kitlu, lecz skromny bóbr, który po prostu robi to, co zawsze robił.

Bobry nie zbawiają świata z premedytacją – po prostu żyją swoim życiem. To my musimy zdecydować, czy nauczymy się z nimi współpracować. I może właśnie w tym tkwi największa nauka: czasami najbardziej zaawansowaną technologią klimatyczną jest… natura.

Opisz, co się wydarzyło, dorzuć, co trzeba (dokumenty, screeny, memy – tutaj nie oceniamy), i wyślij na redakcja@cynicy.pl.
Nie obiecujemy, że wszystko rzuci nas na kolana, ale jeśli Twój mail wywoła u nas chociaż jeden cyniczny uśmiech, jest nieźle.

TAGI:
KOMENTARZE

KOMENTARZE

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *